Ubezpieczyciele doświadczyli już pierwszych pożarów pojazdów elektrycznych w garażach podziemnych budynków mieszkalnych. W 2024 roku w Polsce doszło do pożaru 30 takich pojazdów. Statystyki udostępnione przez Komendę Główną Straży Pożarnej w 2024, m.in. w Raporcie Bezpieczeństwa Pożarowego EV, pokazały co prawda, że ze względu na ogólną liczbę „elektryków” użytkowanych w Polsce palą się nieporównywalnie rzadziej niż te z napędem tradycyjnym. Jednak już odsetek pożarów pojazdów EV do pojazdów tradycyjnych jest zbliżony. Na 1000 pojazdów wskaźnik pożarów samochód elektrycznych wynosi 0,372 wobec 0,424 dla samochodów spalinowych. Różnica jest niewielka, a w przeciwieństwie do samochodów tradycyjnych, charakter pożaru jest bardziej gwałtowny i nieprzewidywalny.
Wpływ na to ma system magazynowania energii w pojazdach, czyli baterie litowo-jonowe. To właśnie baterie są głównym powodem pożarów „elektryków” poprzez niewłaściwe źródło zasilania, wady fabryczne lub wyeksploatowanie. Sam proces spalania przebiega gwałtownie w szczególności, jeśli doszło do poważnego uszkodzenia baterii, co w połączeniu z wytwarzającymi się gazami palnymi, skutkuje koniecznością wielogodzinnego gaszenia i jej schładzania. Dodatkowo sposoby gaszenia pojazdów spalinowych są lepiej znane i dużo łatwiejsze do opanowania dla strażaków . Jedną z metod skutecznego gaszenia pojazdów elektrycznych jest specjalny kontener, do którego wprowadza się palący samochód, który jednak ze względu na wielkość kontenera należy najpierw wyprowadzić z garażu podziemnego.
Na poziomie –1 w garażu podziemnym doszło do samozapłonu samochodu elektrycznego. Straż pożarna gasiła pojazd wodą jednocześnie z każdej strony, by w trakcie unieść samochód na podnośniku hydraulicznym. Specjalistycznym urządzeniem przebito obudowę akumulatora, co umożliwiło jego bezpośrednie gaszenie. Pożar po kilku godzinach udało się ugasić w garażu, by następnie pojazd wyprowadzić i wstawić do kontenera, który wywieziono w bezpieczne miejsce pod nadzorem kamer termowizyjnych i strażaków. Jak ustalono, samochód w kontenerze ma stać przez "niezbędny czas".
Długotrwały i intensywny proces pożaru pojazdu elektrycznego oddziałuje na mienie wokół w większym stopniu i może znacząco zwiększyć rozmiar i wartość szkody. O ile w budynkach sprzed 2000 roku występują garaże podziemne, co jest mniej problematyczne w ocenie ryzyka, o tyle nowsze mieszkalnictwo stanowi realne wyzwanie i zagrożenie. Ich projektowanie i budowa nie zakładała pojazdów elektrycznych w garażach, więc systemy gaśnicze, wydzielenia pożarowe czy wentylacja – są niedostosowane do charakteru pojazdów elektrycznych i możliwych szkód.
Drugim istotnym elementem elektromobilności są ładowarki elektryczne. Na koniec 2024 roku, zgodnie z portalem rynekelektryczny.pl, w Polsce było ok 9000 punktów ładowania, z czego 1/3 stanowią punkty szybkiego ładowania. Oznacza to, że jedna ładowarka przypada na 10 pojazdów elektrycznych. W przypadku pożarów „elektryków” występują rzadko, aczkolwiek są to szkody znaczących rozmiarów. Natomiast zdarzenia w infrastrukturze ładowania zdarzają się częściej i mają swoją indywidualną specyfikę. Przede wszystkim ze względu na jednostkową wartość stacji - są to szkody mniejsze, często nieporównywalne wartościowo. Ale ich częstotliwość nakazuje ubezpieczycielom odpowiednią wycenę ryzyka.
Prześledźmy jedną ze szkód w stacji ładowania, która miejsce miała na MOPie przy autostradzie A2, a jej przyczyną było uderzenie przez niezidentyfikowany pojazd, co powodowało wykrzywienie i brak szczelności stacji, skutkujące jej wyłączeniem. Sprawa została zgłoszona policji, jednak miejsce nie było objęte monitoringiem. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że szkoda nie jest poważna, bo dostrzec można było jedynie pogiętą tylną obudowę, zarysowania oraz wygięty stelaż. Jednak szczegółowe oględziny wykazały poważniejsze uszkodzenia, które wpływają na funkcjonowanie stacji: wyrwanie z podstawy, pogięcie stelażu elektroniki oraz deformację w obrębie osprzętu elektronicznego związane z przekoszeniem konstrukcji.
Na podstawie opinii holenderskiego producenta stwierdzono, że uszkodzeniu uległa nie tylko zewnętrzna powłoka urządzenia ładującego, ale także rama i elektronika wewnątrz stacji ładującej. Wysiłek wymagany do rozległych napraw, testowania i wymiany uszkodzonych komponentów elektronicznych znacznie przekroczyłby wartość rezydualną i pierwotną cenę zakupu stacji ładującej. Szkodę zakwalifikowano jako całkowitą, a koszt zakupu nowej stacji to ok 200 000 PLN. Dodatkowym problemem jest wartość pozostałości po szkodzie. Oto fragment ekspertyzy:
Wartość pozostałości z uwagi na brak rynku sprzedaży tego typu używanych, czy też uszkodzonych ładowarek ustala się szacunkowo, uwzględniając możliwość pewnego odzysku komponentów elektrycznych do celów serwisowych (np. kable z wtykami ładowania, podzespoły elektryczne i elektroniczne).
Biorąc pod uwagę historię szkodową z kilku lat można ustalić kilka najczęstszych przyczyn szkód w ładowarkach. Główną przyczyną są uderzenia pojazdów, najczęściej przez nieznanych sprawców. Są to jednocześnie największe szkody pod względem rozmiarów. Mniejsze szkody, aczkolwiek w ostatnim czasie ich liczba rośnie, to wandalizm i kradzieże. W ostatnim przypadku mówimy o kradzieży elementów stacji, w szczególności kabli do ładowania. Jest to związane z budową kabli, których główną wartością jest miedź.
Ocena i kontrola ryzyka dla stacji ładowania jest niezwykle trudna. Wynika to z kilku elementów, ale głównym z nich jest rozmieszczenie punktów, których lokalizacja często pozbawiona jest monitoringu. Do tego w trakcie ochrony dochodzą nowe miejsca, często ubezpieczane w ramach klauzuli automatycznego pokrycia. Są to także najczęściej punkty bez ciągłego ruchu ludzi, a to mogłoby odstraszać potencjalnych złodziei lub dać szansę na świadków zdarzenia. Istotnym czynnikiem jest charakter uszkodzeń stacji ładowania, w szczególności elementy elektryczne i elektroniczne, których odporność na uszkodzenia mechaniczne jest bardzo niska. Ta wrażliwość powoduje, że uderzeniowe szkody mogą w większej części oznaczać szkody całkowite.
W artykule wskazaliśmy tylko dwa przykłady oddziaływania elektromobilności na ubezpieczenia majątkowe. W perspektywie przyszłości można założyć, że utrzymując tempo wzrostu liczby pojazdów elektrycznych, charakter i rodzaj szkód będzie ewoluował, a ich znaczenie na szkodowość będzie rosnąć.
Starszy underwriter zajmujący się ubezpieczeniami mienia, technicznymi oraz cyber. Absolwent Akademii Morskiej w Gdyni. W Grupie ERGO Hestia od 2007 roku.